Beziki, torty Pavlowa i makaroniki to mityczne słodkie stwory
cukiernictwa, które wprawdzie doskonale smakują i wyglądają, ale w warunkach
domowych są nie do wykonania. Dawno temu postanowiłam rozprawić się z
pierwszymi dwoma. Podniosłam swoją tarczę w postaci blachy do pieczenia i
zbroję w postaci robota kuchennego (który bądź co bądź wygląda trochę jak
machina wojenna) i wytoczyłam wojnę bezą, bezikom i tortom. Walka ta okazał się
bardzo krótka i wielce nierówna bowiem dość szybko ją wygrałam. Kilka miesięcy
temu nadszedł czas na trzecią bitwę. Tym razem przeciwnikiem miały być makaroniki. To spotkanie nie było ani krótkie, ani łatwe… Wojna (tak, tak
przerodziło się to zdecydowanie w wojnę!) miała wiele bitew, w których raz
wygrywałam ja z moimi towarzyszami tylkami i dzielnym piekarnikiem, innym razem zdecydowanie białka uparcie
rozlewając się, uciekając i nie tworząc upragnionych blatów makaronikowych…
Jednak, wspaniałomyślnie i jednogłośnie po długiej i wyczerpującej walce mogę stwierdzić,
że wojnę tę ostatecznie wygrałam. Moi pomocnicy w kuchni sprawili się dzielnie,
nie ulękli się rozlanym ciastom, rozpływającym białkom i klapniętym bezą. Daliśmy
radę i staliśmy się mistrzami w tej wojnie. Od tej pory nie straszne nam są zarówno
beziki, Pavlowe jak i makaroniki…
Przygotowaliśmy dla Was cykl makaronowych przepisów zaczynając
od makaroników z orzechami laskowymi, bowiem wszystkie tradycyjne na mielonych migdałach
znikały zanim zdążyłam zrobić zdjęcia… Ale nie bójcie się, jutro kolejna
batalia, tym razem na pewno ją dla Was uwiecznię ze szczegółami.